Bardzo ciekawie na zdjęciach prezentują się minerały. Fotografowanie ich jest o tyle ułatwione, że w dzisiejszych czasach są one znacznie bardziej dostępne. Organizowane są rozmaite giełdy minerałów, można je także nabyć czy sfotografować w sklepach jubilerskich. Moim ulubionym kamieniem jest agat. Jest to półszlachetny minerał, barwna pasiasta odmiana chalcedonu. Agaty tworzą się w tak zwanych geodach. Są to puste przestrzenie w skałach wulkanicznych powstałe wskutek uwięzienia pęcherzy gazu w stygnącej lawie. Agaty powstają poprzez wytrącanie się osadów z koloidalnych lub żelowych roztworów krzemionki, które napływają do geod. Proces ten jest nierównomierny i trwa bardzo długo. Krzemionka może mieć różne zabarwienie, w zależności od tego, jaki pigment aktualnie jest w niej rozpuszczony, lub posiadać różne domieszki. Stąd pochodzą niejednorodne zabarwienie i struktura agatów. Chociaż umiemy produkować sztucznie wiele szlachetnych kamieni, wszystkie agaty są dziełem natury. Jedynie nauczyliśmy się je sztucznie barwić, ponieważ naturalne zwykle mają niezbyt ciekawe jasne zabarwienie.

Canon 50d, Canon 100 mm L IS Macro, lampa Macro Twin Lite MT-24 EX

Pięknie wyglądają cienkie płytki agatów. To, co można na nich zobaczyć, zachwyca i pobudza wyobraźnię. Jak podwodna rafa koralowa wygląda rysunek zaklęty przez naturę w kamieniu. Można fotografować go na setki sposobów, stosując różne zbliżenia. Fotografując agat, zastosowałem lampę błyskową makro ponieważ jej intensywne światło pozwala wniknąć w głąb kamienia i wydobyć więcej szczegółów ukrytych wewnątrz. Trzeba tylko zdjęcie robić pod odpowiednim kątem, aby nie znalazły się na nim odbłyski od płaskiej powierzchni minerału.

Tutaj dodatkowo na poprzednim agacie położyłem drugi, tak zwany agat wężowy. 
Według mnie wyglądają jak podwodna rafa koralowa i jakiś inny przedstawiciel morskiej 
fauny sfotografowany nocą.

Na kolejnym zdjęciu ten sam agat wygląda jak powierzchnia jakiejś planety z dziwnymi tworami na powierzchni. Gdzieś za horyzontem świeci obcy księżyc, nad planetą unosi się gęsta atmosfera, przez którą przebłyskują odległe gwiazdy.

Olympus XZ-1

Jeszcze jedno zdjęcie z cyklu nieziemskie krajobrazy. Płytka agatu podświetlona od przodu i od tyłu czułkami makro.

Agaty tworzą się, osadzając na ściankach geody. Dzięki swojej porowatości przepuszczają do środka roztwór krzemionki i tak formują się kolejne ich warstwy. Często wewnątrz przestrzeń nie jest jeszcze całkowicie wypełniona, tworzy tak zwaną jaskinię. Ścianki jaskini tworzy coś w rodzaju krystalicznej szczotki.

Olympus XZ-1

Poniższe zdjęcie przedstawia płytkę agatu, która wygląda jak błękitna laguna.

Canon 50d, Canon 100 mm L IS Macro, lampa Macro Twin Lite MT-24 EX

Nieprzeźroczysta odmiana kwarcu zwana tygrysim okiem.

Na zdjęciu wawelit.

Canon 50d, Canon 100 mm L IS Macro, lampa Macro Twin Lite MT-24 EX 
Opal.

Canon 50d, Canon 100 mm L IS Macro, lampa Macro Twin Lite MT-24 EX
Na zdjęciu kwarc na pirycie.

Canon 50d, Canon 100 mm L IS Macro, lampa Macro Twin Lite MT-24 EX
Na zdjęciu Amazonit.

Następne zdjęcie jest niesamowite. Aż trudno uwierzyć, że w minerałach jest tyle ukrytego piękna. Jest to fotografia malutkiego agatu. Ma on około 2 cm i oglądając go, praktycznie nic na nim nie widać. Dopiero w świetle lampy błyskowej ujawniają się wzory. Gdy ujrzałem po raz pierwszy to zdjęcie pomyślałem: „Niebo zamknięte w kamieniu”. Powiedzcie, czy nie miałem racji? Kiedy się dobrze wpatrzyć ujrzeć można tam prawie wszystko, co możemy zobaczyć na kosmicznych zdjęciach, na przykład z teleskopu Hubbla. Są tam i mgławice i gwiazdy, i galaktyki, a nawet nieforemne planetoidy, wyglądające jak lecące w przestrzeni kosmicznej odłamki skalne. Popatrzcie na amazonit na powyższym zdjęciu. Czy nie wygląda on jak satelitarne zdjęcie puszczy amazońskiej z dużymi połaciami wyrąbanego lasu?

Canon 50d, Canon 100 mm L IS Macro, lampa Macro Twin Lite MT-24 EX

Amonit, a raczej jego skamieniała muszelka.

Wyobraźcie sobie niesamowite inkaskie piramidy w bardzo dużej miniaturze, całe ze złota, intensywnie mieniące 
się barwami tęczy. Tak wyglądają kryształy bizmutu.

A teraz niespodzianka dla prawdziwych marzycieli.

To mały kawałek skały z samorodkami złota. Ale fotografia, choćby ta najbardziej dokładna, tworzy jakąś iluzję. 
Nie mając konkretnego punktu odniesienia, nie możemy stwierdzić, jakie są rzeczywiste rozmiary obiektu.

Mając takie zdjęcie możemy sobie wyobrazić, że oto odkryliśmy legendarne Eldorado. Stoję więc przed potężną górą, w której są ukryte gigantyczne żyły złota. Czarna dziura na dole to wejście do starej kopalni, nad którym widnieją początki złotych żył. Wchodzę do środka, świecę latarką a tutaj moim oczom ukazuje się niesamowity widok.

Z ciemności wyłania się potężna złota formacja, powstała jakby z setek różnej wielkości, wzajemnie przenikających się sześcianów. Serce bije mi coraz mocniej, dotykam owej góry i czuję metaliczne zimno. Czy aby naprawdę złoto? Kieruję latarkę w bok i moim oczom ukazuje się ściana, która aż roi się od złotych kryształów. Jestem coraz bardziej podekscytowany.

Idę dalej tunelem. W świetle latarki wyłaniają się coraz to inne cuda natury. 
Piękne zastygłe kaskady szlachetnych niebieskich opali zlewają się po skałach jaskini, 
wprawiając mnie w osłupienie swym nieziemskim pięknem.

Ściany kopalni stają się czarne, błyszczące i intensywnie iryzują wszystkimi barwami tęczy.

W pewnym miejscu korytarz rozszerza się i tworzy coś w rodzaju wysokiej katedry. W jej sklepienie wtopione są potężne kryształowe okna, przez które wpadają przytłumione promienie słońca. Z mieniącego się barwami tęczy kryształu, niczym potężne miecze, rozchodzą się złote metalowe promienie.

Ściany są pokryte czarnymi kryształami diamentów, pomiędzy którymi błyszczą bryły złota 
i różowe kryształy ametystu.

W centralnym miejscu katedry stoi coś w rodzaju potężnej czary wypełnionej po brzegi krystaliczną wodą.

Mimo żalu w sercu opuszczam przepiękną komnatę i udaję się dalej wąskim korytarzem wznoszącym się ciągle do góry. Wreszcie dostrzegam światełko na końcu tunelu i po chwili wychodzę z jaskini. Okazuje się, że jestem na szczycie wysokiej góry, pokrytym złotem i potężnymi kryształami górskimi.

Gdy spoglądam w dół, po drugiej stronie góry, u jej podnóża, widzę zieloną oazę poprzecinaną siecią dróg. 
Któż może tam mieszkać?

Zakończmy już tę podróż w wyobraźni. Pomyślicie, że zbytnio się zagalopowałem, ale czym byłaby fotografia i w ogóle sztuka bez wyobraźni? Chyba tylko martwym rejestrowaniem rzeczywistości. Mogłem umieścić te zdjęcia, podpisać nazwami minerałów i po kłopocie. Tymczasem fotografując, trzeba mieć własne subiektywne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość, wiedzieć, co chcemy innym przekazać, jak zwrócić ich uwagę na coś, czego być może nie dostrzegają. Dobrze jest tak łączyć zdjęcia, aby opowiadały pewną historię. Traktując w ten sposób fotografię wkrótce okaże się, że zaczyna ona zmieniać nas samych. Zaczynamy głębiej traktować to, co nas otacza. Poznajemy nie tylko teorię i stronę praktyczną robienia zdjęć, lecz przede wszystkim przyswajamy mnóstwo wiedzy o fotografowanych obiektach. Rozwija się w nas pasja, którą śmiało można nazwać solą życia, choć według mnie właściwsze byłoby określenie – słodyczą istnienia. Choć może przygoda z fotografią zaczęła się banalnie, na przykład kupieniem dziecku lustrzanki.